Warszawa będąc stolicą kraju wizytówki raczej nie potrzebuje, Górzno, jako geocachingowa stolica Polski, również na popularność nie narzeka. Legnica może nęcić miłośników szukania pobliską bocianią serią zagadek, Wrocław swoją keszerską obwodnicą (GO WRO), z kolei Dobków, w świadomości geocacherów i miłośników earthcachy, zapisał się cyklicznym eventem “W krainie wygasłych wulkanów”. Nasz Kraków oczywiście nie może i absolutnie nie jest (!) gorszy.
Niniejszy artykuł poświęcony jest człowiekowi, który zapewne sam o tym nie wie, ale towarzyszył nam przy początkach naszej geoaktywności i napsuł wiele, oj wiele krwi. Nie mamy mu jednak tego za złe, bo gdzieś (teraz już nie pamiętam gdzie) ostrzegał, żeby nie robić tego co my oczywiście robiliśmy. Patrząc z perspektywy czasu, nasze przygody związane z tą postacią wydają się należeć do tych bardziej ciekawych na keszerskim szlaku, a na pewno należą do tych, które pozostają w pamięci na bardzo długi czas. Kesze autorstwa naszego bohatera nie dość, że należą do skrytkowej klasy premium, to wyznaczają też pewne kierunki w trudnej sztuce tworzenia i maskowania skrzynek.
Wyjątkowość Krakowskich keszy jest wielowymiarowa i już sama ich ilość, która niedawno przekroczyła granicę 1000 (!) skrytek w mieście sprawia, że jest w czym wybierać i o czym pisać. Zaczniemy więc od fundamentu naszej zabawy, czyli skrytek tradycyjnych, wśród których znajdują się te sprawiające ponadprzeciętną radość ze znalezienia i budzące zachwyt oraz uznanie dla ich autora. Skrytki będące (arcy)dziełem mistrza kamuflażu – Bamboleona.
Czegóż to Bamboleon radził nie robić, a co raczkujący dopiero Keszomaniacy (wtedy nawet nie keszerzy a zaledwie półmugole) robili? Ano ośmielili się podjąć próbę znalezienia bamboleonowych skrytek, co w wielu wypadkach może skutecznie zniechęcić do dalszej zabawy (i prawie nas zniechęciło!).
Po kilku minutach szukania i niemożności znalezienia skrytki z reguły padało (i czasem do dziś pada) pytanie “kto założył?”. Słysząc odpowiedź “Bamboleon” morale spadało prawie do zera, a myśl o tym, że trzeba będzie wrócić w dane miejsce innym razem niebezpiecznie wypierała nadzieję na znalezienie kesza za pierwszym podejściem. Ile łez, narzekań i złości wylewane było w takich chwilach wie tylko ten, kto sam tego doznał.
Pomimo tego, że nie wyszukiwaliśmy specjalnie na mapie Krakowa keszy wspomnianego autora (nawet czasem specjalnie odpuszczaliśmy nie podejmując rękawicy!), to traf chciał, że na samym początku naszych przygód najczęściej trafialiśmy właśnie na te (arcy)dzieła keszerskiego rzemiosła, po części także dlatego, że rozsiane są po całym mieście, w często odwiedzanych przez nas miejscach.
Prawdą jest, że teren miejski nie jest terenem łatwym pod kątem maskowania keszy (może poza terenami zielonymi) i z reguły przeważają mikrusy wciśnięte w dziury i szpary wszelakie, pojemniki po filmach wsadzone pod parapety oraz magnetyki na rynnach i ogrodzeniach. Prawdą jest też to, że często inaczej się nie da, ale prawdziwą może być również parafraza ludowej mądrości: “gdzie diabeł nie może, tam Bamboleona pośle”. I nagle okazuje się, że w miejscu, w którym w 99% byłby zwykły mikrus, pojawia się całkiem spory pojemnik wtopiony w miejską dżunglę w sposób, który nawet doświadczonym poszukiwaczom sprawić może nie lada problem. I niejednokrotnie okazuje się też, że nie wystarczy uważne spojrzenie i gapienie się jak sroka w kość, a potrzebne jest naprawdę dokładne wymacanie potencjalnych miejsc ukrycia i wykluczenie nawet najbardziej nieprawdopodobnych możliwości. Przecież wzrok bywa zawodny, nawet ten po korekcie. Poza tym komu przyszło by do głowy, że cegła wcale nie musi być cegłą, a rura w jednej z instalacji niekoniecznie jest rurą? I szukaj człowieku igły w stogu siana.
Skrytki “made by Bamboleon” stanowią markę samą w sobie i próżno tu szukać rozwiązań prostych i standardowych. Raczej nie uświadczysz tutaj zwykłych pojemników po filmie przyczepionych do rynny. Prędzej będzie to dodatkowa rynna z ukrytym logbookiem zainstalowana na budynku.
Podążając śladem Bamboleona uważny poszukiwacz zobaczyć może rozsiane po mieście Latarnie Umarłych oraz ciekawe obiekty zarówno w samym centrum Krakowa, jak i te nieco od centrum oddalone. Turyści, ale też mieszkańcy Krakowa, którzy odważą się zmierzyć z Mistrzem Maskowania dowiedzą się gdzie jest Dom pod Pająkiem, zobaczą i poznają historię Filharmonii Krakowskiej (skrytka nominowana do nagrody Polskie Geo-Laury 2016 w kategorii: Skrytka tradycyjna – strefa południowa), pospacerują po krakowskich parkach, a chcąc odpocząć od miejskiego zgiełku będą mogli wybrać się na przechadzkę po podkrakowskim Lesie Młodziejowskim (jest to nowa seria, której Bamboleon jest współautorem). A przy każdym przystanku gwarantowane są duże emocje związane z samym poszukiwaniem (ogrom radości ze znalezienia i zawód w razie porażki) podszyte sporą dawką wiedzy.
Ci, którzy mieli okazję osobiście spotkać się z keszami autorstwa Bamboleona wiedzą co znaczy skrytkowa klasa premium, natomiast Ci którzy jeszcze nie zawitali do grodu Kraka, a mają taki zamiar, powinni niewątpliwie uwzględnić jego skrytki w swoich keszerskich planach. Ba! Jeśli kogoś nie przyciągają do stolicy Małopolski krakowskie zabytki i oferta kulturalna, to niewątpliwie przyciągnąć mogą bamboleonowe kesze! Wszak są one jedną z geowizytówek Krakowa, o czym świadczyć mogą wpisy szczęśliwych znalazców (wybrane wpisy to tylko kropla w morzu keszerskich zachwytów)…
“(…) Bamboleonowi nie powinno się dawać nagród. Powinno się ustanowić nagrodę imienia Bamboleona Sprytnego! genialny twórca keszow bez dwóch zdań :)”
pluszak90
“Napisać, że ten kesz jest genialny to tak jakby nic nie napisać. Prób odkrycia “gdzie jest Kesz” było kilka. Czułem się jednak bezsilny, zupełnie tak jakbym błądził we mgle po Orlej Perci! Jakiej drogi bym nie obrał – wszędzie przepaść! (…)”
piechurek7
“(…) Na miejscu już w miarę, bo znając pomysłowość Autora obawiałem się znów jakiś czarów w miejscu ukrycia. (…)”
alpateam
“Magnificencjo! Niespodzianka z tym pojemnikiem. Patent niby znany a tak zaskakujący… “
Lady Murazor
“(…) Tradycyjnie maskowanie świetne, jak to szanowny Pan Założyciel ma w zwyczaju :)”
kajura
“(…) Ostatniego dnia zawzięliśmy się i jak to się często zdarza uznaliśmy że szukamy do skutku. Maskowanie rewelacja a w to konkretne miejsce patrzyliśmy wcześniej kilka razy bez skutku 🙂 nie tym razem. TFTC!”
PiraciPolska
“Grzebanie w śmieciach nie było potrzebne, ale kto by pomyślał, że maskowanie może być tak kreatywne. TFTC!”
Falien
“(…) Podpowiedź swoje zrobiła, kesz wpadł w moje ręce, a ja po raz kolejny muszę docenić twórczość Bamboleona- fajnie, że Kraków ma takiego pomysłowego założyciela. TFTC”
Ekson
Nam pozostaje podziękować i życzyć Bamboleonowi nowych, równie ciekawych pomysłów oraz cierpliwości i czasu potrzebnych na serwisowanie już istniejących skrzynek. A zaczynającym zabawę w geocaching radzimy nie powielać naszego błędu i zacząć od mniej wymagających keszy. Chyba, że ktoś lubi rzucać się na głęboką wodę (w tym przypadku bardzo głęboką). Dziękujemy!
Być może powiedzieć, że przyjeżdżałam z sąsiedniego województwa z powodu pewnej rury do Krakowa aż trzy razy byłoby pewną przesadą, ale tylko pewną. Doświadczenie mam niewielki, bo zaledwie 8 skrytek wiadomego autorstwa posiadam na koncie, ale były to znalezienia okupione wieloma minutami intelektualnego wysiłku, potem wylanym przy wszystkich skłonach, siadach, wysięgnięciach oraz niemałym stresem, co zdaje sie potwierdzać powyższy tekst keszomaniaków. Za tekst dziękuję, bo wynika z niego, że nie tylko jak tak miałam:)